Strony

wtorek, 28 lipca 2015

1. Myślisz, że możesz wszystko?

Całą sale wypełniał gwar rozmów i zapach pieczonych jabłek. Sufit Wielkiej Sali wyglądał jak zorza przy bezgwiezdnej nocy. Nieśpiesznie dźgałam widelcem sałatę, jednak nie byłam zainteresowana jedzeniem. Moją uwagę przykuwał pewien Gryfon. Jego czarne włosy pozostawione zostawione były w nieładzie, jak zawsze nawiasem mówiąc. Rozmawiał z krótkowłosą blondynką, kolejną z "peronu przejściowego". Tak nazywałam miejsce po jego lewej stronie. Co jakiś czas dziewczyna tam się zmieniała, zawsze z klasą, ładne, przykuwające uwagę. Nigdy takie szare myszki jak ja. Nie zawsze były to Gryfonki. Zapraszał je, łamiąc zasady, ale zawsze przywracał go do porządku profesor Russell od zaklęć i uroków. Każdy się go bał jakby był co najmniej chińskim ogniomiotem. Co prawda był surowy i dużo wymagał, ale jakoś zawsze go lubiłam. Może to przez przedmiot. Był moim ulubionym i chyba żaden nauczyciel nie potrafiłby mi go znienawidzić. Chłopak zaśmiał się tak, że było go słyszeć po całej sali. Dotarł także do moich uszu i chwilę się w nich zatrzymał. Dźwięk przyjemnie wibrował, by za sekundę zniknąć w grubych murach zamku. Jego oczy oderwały się od piersi blondynki i spotkały moje. W ich cudownym brązie mogłabym zatracać się przez każdą chwilę. Nie było mi to jednak dane. Spuścił wzrok na talerz i zajął się posiłkiem. Kawałki kurczaka zgrabnie trafiały do jego rozkosznych ust...
- Halo! Ziemia do Lisy! Czy ty w ogóle mnie słuchałaś przez ten cały czas, kiedy się produkowałam o seryjnych porwaniach mugoli!?
- Przepraszam Kat. Trochę jestem rozkojarzona - skruszona spuściłam wzrok.
- Ach, tak. Panna French znowu wpatruje się w Obiekt nr 1 - naigrywała się Katleen.
- Ciiii, nie tak głośno - skarciłam ją uderzając delikatnie w ramię.
- Dobra, dobra. I tak wszyscy się kochają w Jamesie - zaśmiała się perliście.
Katleen Price była moją najlepszą przyjaciółką od pierwszego roku. Była moim totalnym przeciwieństwem. Przepiękna długowłosa blondynka o niebieskich oczach przyciągała wzrok każdego chłopaka z piątego roku. Była w Ravenclawie, a co za tym idzie wykazywała się nieprzeciętną mądrością. Mimo to nie spędzała całych dni na siedzeniu w bibliotece jak ja. Wolała umawiać się, flirtować, bawić się i przebierać w niezliczonej ilości chłopaków w Hogwarcie. Nie robiła tego tak jak James. Nie obiecywała niczego i z nikim nie była na stałe. Taka już była i nie dało się tego zmienić. Zawsze stawała w mojej obronie. W obronie "dziwadła".
- Kończ już,  bo się spóźnimy - pośpieszała mnie Kat.
- Co mamy następne? - zapytałam przełykając ostatni kęs mięsa.
- Numerologie. Jest w tym roku przeniesiona na czwarte piętro.
- Jejku. Znowu trzeba tyle wchodzić.
- Nie narzekaj, przynajmniej schudniesz po tym śniadaniu.
- Wredna małpa - pokazując Kat język wstałam od stołu.
Pochyliłam się by podnieść torbę i schować tam podręczniki, gdy to ktoś mnie pchnął od tyłu. Straciłam równowagę i z klapnięciem wylądowałam na podłodze jak naleśnik. Szybko skierowałam się w stronę tego, kto mnie popchnął. A był to nie kto inny jak James Potter ze swoją gwardia przyjaciół.  Krew zaczęła mi krążyć szybciej, a serce biło jak szalone z dwóch powodów - z wściekłości i.. radości. "Lisa, ogarnij się.  Ten facet upokorzył cię przy całej Wielkiej Sali. Nie ciesz się, durna." A jednak. Najlepszy chłopak pod słońcem dokonał ze mną interakcji.
- Wybacz, Dziwadło, blokujesz przejście - patrzył na mnie tym swoim uroczo wyzywającym wzrokiem.  Trwało to kilka cudownych sekund. Potem tą chwilę przerwała Katleen.
- Co Potter. Myślisz, że jak masz sławnego ojca to możesz wszystko?
- Gdyby nie on nie było by cię tu teraz - wysyczał James.
- Pewnie, że bym była. Czarnego Pana zabił by ktoś inny. Twój ojciec był po prostu pierwszy.
- Jasne, śliczna. Ciekawe, kim byłby ten inny - nastawienie Jamesa zmieniło się diametralnie. Najpierw zły, a teraz fałszywie słodki. - Porozmawiamy o tym innym razem - puścił do niej oko.
- Ej, Jim - szturchnęła go blondynka w bok - bo zrobię się zazdrosna - dąsała się.
- Już idziemy kochanie.
Potter minął mnie szybko. Gdy wstałam widziałam tylko rozwiane czarne szaty pod wpływem szybkiego tempa chłopaka.
- Dupek - mruknęła Kat. - Zachowuje się jak pępek świata.
- Mhm... Chodźmy już na tą lekcje.
Sala była już otwarta. Połowa sali była już zajęta, głównie przez Puchonów. Zajęłam miejsce po środku po przeciwnej stronie okien. Wystarczająco blisko by słyszeć nauczyciela i wystarczająco daleko by obserwować klasę. James siedział dwie ławki przede mną w środkowym rzędzie. Mogłam bez problemu patrzeć na profil chłopaka i jego cudowne czarne włosy. Nie zdążyłam wyciągnąć podręcznika, kiedy do sali weszła profesor Fisher. Niewysoka kobieta o wyglądzie muchy szybkim krokiem przeszła do katedry i rozejrzała się uważnie po sali. Wtedy do sali wpadł zdyszany Ben, Gryfon.
- No, no proszę. Ben siadaj w pierwszej ławce. Witam wszystkich w nowym roku szkolnym. Strat w ludziach nie widzę, paru osobom widzę, że słonko przygrzało mózgi. Na następną lekcje proszę zdjąć te wszystkie błyskotki. W tym roku zajmiemy się dokończeniem zagadnienia liczby wewnętrznej i może ruszymy coś z wyższej półki. Jakieś pytania? Helen?
Chuda Ślizgonka o śniadej cerze podniosła rękę by zadać pytanie. Należała do grupy osób, które chciały błyszczeć za wszelką cenę. Jej rodzice mieli chyba zbyt wybujałe ambicje co do niej.
- Będziemy mogli powtórzyć materiał z poprzednich lat?
- Gdy wyrobimy się z materiałem. Na pewno będziemy powtarzać na zajęciach dodatkowych, które będą o 19 w czwartki. Serdecznie wszystkich zapraszam na nie. Są jeszcze jakieś inne pytania? Nie? To świetnie, otwórzcie książki na dwudziestej szóstej stronie.
Leniwie otworzyłam podręcznik i zaczęłam przekręcać kartki.
- Co roku powtarzam sobie, że przyłożę się do numerologii, ale jak widzę twarz profesor Fisher to od razu mi się odechciewa - narzekała Kat.
- Ja tam nic do niej nie mam. Możesz nie patrzeć na nią. Ja przez cały rok patrzyłam w podręcznik i jakoś przeżyłam.
- No a teraz Potter siadł przed tobą i będziesz patrzeć na niego.
- Wcale nie. To, że jest przystojny to nie znaczy, że będę na niego patrzeć - zaprotestowałam.
- Zawrócił ci w głowie - chytry uśmieszek przebiegł jej po twarzy.
- Jak połowie dziewczyn w tej szkole. Druga połowa jest lesbijkami.
- Ale nie bierz się za niego. To dupek, przystojny, ale dupek - ostrzegła mnie. - Chociaż z miłą chęcią umówiłabym się z nim.
- Wystarczy, że pokażesz cycki a Obiekt nr 1 z chęcią je pomaca - zażartowałam.
- Czy ja dobrze słyszę? Czy słynna szara myszka Lisa zaczęła rzucać sprośnymi żartami? - zarumieniłam się lekko. - Te wakacje we Włoszech dobrze ci zrobiły. W końcu się otwierasz.
Przyśpieszyłam kroku. Stukot moich butów odbijał się od grubych murów. W jednej chwili z sali na końcu korytarza zaczęli wylewać się uczniowie. Zerknęłam na zegarek na mojej ręce. Była już dwunasta trzydzieści. Złapałam przyjaciółkę za nadgarstek.
- Chodź już, bo spóźnimy się na eliksiry - przypomniałam dziewczynie.
W lekkim truchcie ruszyliśmy w stronę klatki schodowej by zejść do lochów. Za rogiem zobaczyłam dwie postacie blisko siebie. Po chwili uświadomiłam sobie, że to James stał z jakąś czarnowłosą Krukonką. Całowali się baaaaardzo namiętnie. Zakuło mnie serce. Czemu ona była tam zamiast mnie. Z oczu pociekły mi łzy. Biegiem popędziłam przez korytarz.
- Co, Dziwadło? Przykro ci, bo nikt cię nie chce?
Te słowa brzmiały w moich uszach do końca dnia i raniły serce jak sztylet.

3 komentarze:

  1. Wiem, wiem, powinnam być wcześniej, ale wiesz jak jest xd ale wreszcie dotarłam. Hura, ja! ^^
    Najpierw się trochę podoczepiam, okay?
    Na początek: proszę, zrób akapity, bo ciężko jest czytać taki jednolity tekst.
    ->"Jego czarne włosy pozostawione zostawione były w nieładzie" -> usuń "pozostawione" albo "zostawione", bo za tłoczno tam trochę ;)
    -> "chińskim ogniomiotem" -> Chińskim Ogniomiotem
    -> " Chłopak zaśmiał się tak, że było go słyszeć po całej sali. Dotarł także do moich uszu i chwilę się w nich zatrzymał" -> coś tu jest nie tak. Brzmi tak, jakby to chłopak dotarł do jej uszu. Ja bym zmieniła na coś w stylu "Chłopak zaśmiał się tak, że dało się słyszeć go w całej sali. Śmiech dotarł także..."
    -> "Numerologie" -> Numerologię
    -> "Pochyliłam się by podnieść torbę i schować tam podręczniki gdy to ktoś mnie pchnął od tyłu." -> to zdanie też mi się nie podoba. Może lepiej: "Pochyliłam się, by podnieść torbę i schować w niej podręczniki, gdy nagle poczułam, że ktoś mnie pchnął."
    -> "ze swoją gwardia przyjaciół" -> gwardią ;)
    -> " To, że jest przystojny to nie znaczy, że będę na niego patrzeć" -> "To, że jest przystojny, wcale nie znaczy, że będę na niego patrzeć"
    Nie wypunktowałam przecinków, bo po pierwsze jestem za leniwa, a po drugie, znowu łapie mnie gorączka i większości z nich po prostu bym nie zauważyła ;_; powinnaś popracować nad przecinkami i w kilku miejscach masz kilka spacji zamiast jednej, to też popraw ;)
    A teraz trochę bardziej pozytywnie ;D
    Jestem zachwycona ^^ podoba mi się pomysł z szarą myszką, tylko błagam, niech ona na niego nie patrzy przez 30 rozdziałów, podczas gdy on będzie ją przez cały ten czas wyśmiewał. Błagam, nie zniszcz tej historii, bo zaczęłaś świetnie! James jest takim dupkiem i podejrzewam, że jest tak trochę dlatego, że Harry go rozpuścił. Chciał dać dziecku szczęśliwe dzieciństwo, jakiego on sam nigdy nie miał, i trochę przedobrzył, ale czuję, że Jamesowi się jeszcze dostanie.
    Lubię Lisę i Kat. W ogóle, Katleen, piękne imię <3
    Ojeju, jest Helen <3 Mam nadzieję, że ta Helen to jednak będzie miała swoje pięć minut tutaj :P wiesz jak bardzo lubię Helen :P
    Dlaczego zaklęć naucza profesor Russell? Co się stało z Flitwickiem? :c
    Lecę do następnego rozdziału, ale nie wiem czy dzisiaj skomentuję, bo głowa mi pęka :c
    Całusy i dużo, dużo weny!
    Ciocia Bella ;**

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miło mi, że ci się podoba. Szanuje zdanie takiego autorytetu jak Ty :). Obiecuję, że to nie będzie grzeczne love story. James trochę nawyrabia i mu się dostanie od tatusia.
      A Helen jest specjalnie dla ciebie :)
      Akcja dzieje się dziewiętnaście lat po książkach. Profesor Flitwick wypoczywa sobie właśnie na emeryturze na Krecie w otoczeniu półnagich syren popijając Ognistą Whisky. Pozwoliłam go sobie zastąpić starą jędzą :)
      Buuziaczki:***
      Noko

      Usuń
  2. Bardzo przyjemnie się czyta ;) nie zwróciłam uwagi na błędy. Co w tych dziewczynach jest takiego, że lubią "złych chłopców".
    Zapraszam do mnie ;)

    http://i-gonna-slightly-mad.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń

Mia land-of-grafic