Co mi strzeliło do głowy? Matko, w życiu nie spodziewałabym się, że tak
potrafię. Przeciwstawiłam się mojemu najgorszemu wrogowi. Byłam zła na siebie
i... szczęśliwa. Moje życzenie wypowiedziane podczas nocy spadających gwiazd
działało.
Leżąc pośród wysokiej trawy patrzyłam w bezchmurne niebo widząc
niesamowite smugi światła. Końcówki źdźbeł łaskotały mnie po rękach
doprowadzając do śmiechu. Zaciśnięte pięści znowu były otwarte, a umysł starał
się zapomnieć o wszystkich wydarzeniach z poprzedniego wieczoru. Trzaskające
drzwi wejściowe. Powietrze gęstniejące niczym bita śmietana. Gniewne oczy ojca.
Grymas pełnych ust matki. Talerz rozbity na posadce. Woda ściekająca po
panelach. Krzyk pełen nienawiści. Słowa rzucane zbyt szybko. Błysk złotego
światła. Zdumienie pomieszane ze złością.
Tego było zbyt wiele. Nie mogłam wytrzymać kolejnej ich kłótni. W
skarpetkach, bez bluzy wybiegłam z domu. Biegłam długo, nie zastanawiając się
gdzie trafię. Nie miałam już bezpiecznego miejsca. Dom był jednym wielkim
huraganem. Zauważyłam, że za mną leciała Pani Księżyca. Nieduży, szaro-czarny
jastrząb służył w mojej rodzinie za sowę. Śnieżka, poprzednia sowa mojej mamy
przyniosła do domu pisklaka i uwiła gniazdo. Mama stwierdziła, że oszalała i
trzeba będzie jej się pozbyć. Po kilku dniowej walce mama cała w ranach po
dziobie i szponach zrezygnowała. Mama nie chciała patrzeć na Śnieżkę. Przez
kilka dni chodziła struta, nie chciała dostawać poczty a sową i jej maleństwem
zajmowałam się ja. Potem jej przeszło. Myślę, że Śnieżka czuła, że jest już
stara i nie da rady dostarczać poczty. Po roku poleciała z listem do
ministerstwa i zniknęła. Umarła gdzieś spokojnie, a Pani Księżyca przejęła jej
rolę. Gdy pojawiła się po raz pierwszy w ministerstwie wzbudziła niemałą
sensację.
Teraz każdy się przyzwyczaił do jej piskliwego krzyku. Czułam miękkość
jej piór na grzbiecie. Chciała dać mi wsparcie. Gdy skarpetki całe przemokły mi
od rosy położyłam się na łące.
Błysnęła smuga światła. Zdezorientowana skupiłam nieco wilgotne oczy na
niebie. Zaklęcie? Latający samochód? Ufo? Znów zobaczyłam błysk na niebie. Spadające
gwiazdy! Nigdy nie udało się zobaczyć ich na niebie. Znowu mignęła gwiazda i
zniknęła za linią lasu. Muszę pomyśleć życzenie. Tylko czego sobie życzyć?
Droga gwiazdko, chcę by moi rodzice przestali się kłócić. Smuga złoto
pomarańczowego przemknęła po niebie. Droga gwiazdko, chciałabym nie bać się
wszystkiego. Migająca gwiazda pojawiła się na chwilę i zniknęła zaraz za lasem.
Droga gwiazdko, chciałabym by mój koszmar z przeklętym darem się skończył. Po
przeciwnej stronie nieba złota linia przecięła niebo. Uśmiechnęłam się zostało
mi jeszcze jedno życzenie. Droga gwiazdko, chciałabym kogoś pokochać. Czekałam
chwilę, ale żadna z gwiazd nie spadła. Zamknęłam zrezygnowana oczy i zasnęłam.
Po policzku spłynęła pojedyncza łza. Leniwa gwiazda przesunęła się po
jaśniejącym niebie.
Pogrążając się w marzeniach nie zauważyłam, że dotarłam do sypialni.
Nie byłam senna, więc złapałam koc z łóżka. Usadowiłam się wygodnie w fotelu
przy kominku biorąc po drodze przypadkową lekturę. Nie zauważyłam, kiedy "
Centaury też potrafią się oswoić" pochłonęły mnie bez reszty. Koło północy
rozległo się mocne pukanie w stare dębowe drzwi pokoju wspólnego.
Podeszłam do nich zaniepokojona.
- Wpuść mnie do środka ty stara, bezużyteczna kołatko! - rozpoznałam
głos Ślizgonki z mojego roku.
- Czego tu szukasz Helen? - starałam się by zabrzmiało to groźnie, lecz
marnie wychodziła mi ta sztuka.
- Kathleen Price cię woła - uśmiechnęła się niepokojąco.
- Jasne. Gdyby mnie potrzebowała to by tu przyszła.
- No chodź. Później będziesz żałować.
- Poczekaj tu chwilę - rozkazałam dziewczynie.
Wróciłam do pokoju wspólnego Krukonów. Odłożyłam na miejsce książkę,
złożyłam koc w równą kostkę, a różdżka trafiła do przedniej kieszeni. Tak na
wszelki wypadek, nigdy nic nie wiadomo.
- Możemy iść - powiedziałam, gdy przeszłam przez drzwi z kołatką.
Dziewczyna szła z przodu; z tej perspektywy mogłam dostrzec nieco
nierówno obcięte końce włosów i bliznę na prawym łokciu. Szła tak szybko,
że ciężko było mi dotrzymać jej tempo. Już po paru minutach byliśmy na drugim
piętrze. Zwolniła kroku by poruszać się jak najciszej. Znaleźliśmy się przy
drzwiach sprawiających wrażenie, że rdza wgryzła się w każdy skrawek okucia.
Helen podeszła do nich i wyszeptała:
- Czarna wiedźma na straży.
Drzwi otworzyły się a w środku był cały tłum ludzi. Nie było słychać
żadnej muzyki czy rozmów; ktoś rzucił zaklęcie wyciszające. Gdy przeszłam przez
barierę do moich uszu dotarł ryk z głośników. Setki uczniów wyginało się w
różnych pozach udających taniec trzymając plastikowe kubki w rękach. Od każdego
bił ostry zapach alkoholu. Przepychając się miedzy nimi zrobiło mi się
niedobrze. Dotarłam z dziewczyną do końca sali gdzie przy kolejnych drzwiach
stało jakiś dwóch gorylów wyraźnie ich pilnujących. Zagrodzili je, gdy Helen
chciała wejść.
- Przejścia nie ma - zahuczał.
- Puść mnie. Przychodzę tu od Jamesa - chłopak odsunął się.
Co? Co ona knuje? Dałam się nabrać.
- Słuchaj, Helen, nigdzie... - nie mogłam dokończyć zdania gdyż
pociągnęła mnie z całej siły do środka. Puściła mnie dopiero, kiedy drzwi
zamknęły się za nami. Ja skamieniałam z przerażenia, gdy zobaczyłam, co było w
środku. Kręciło się w niej kilku pijanych nastolatków. Helen stanęła przy boku
Jamesa i czarnoskórego chłopaka ze Slytherinu. W środku pokoju stała kanapa. Na
niej siedziała związana zaklęciem Elena.
- Co wy zrobiliście!? - krzyczałam wściekła. - Puśćcie ją!
Chciałam do niej podejść, ale strach, panika i dziwna siła nie
pozwalała mi pomoc przyjaciółce.
- Wreszcie się zjawiłaś Dziwadło. Wszyscy czekaliśmy na ciebie - głos
Pottera był denerwująco kuszący.
- Potter, puść ją - rozkazałam.
- Oh, ja i Elena świetnie się bawimy. Prawda kochanie? - podszedł do
niej i ściskając mocno kości szczęki pocałował dziewczynę.
- Zostaw ją - wyciągnęłam różdżkę z kieszeni. Moja reakcja wywołała
szybką reakcję kilku chłopaków. Przeciwko mojej różdżce skierowanych było pięć
innych. Denerwowałam się. Moje włosy przybrały kolor krwawej czerwieni.
- Chyba nie chciałabyś tego zrobić Lisa. Wszyscy tego byśmy nie chcieli
- śmiech przebieg po sali. - Może i ty zabawisz się z nami?
W jego oczach pojawiły się dwa niebezpieczne ogniki. Zacisnęłam pięść
wolną dłonią. Chyba to zauważył.
- Incarcerous - krzyknął brunet.
Schyliłam się i uniknęłam zaklęcia. Musiałam coś zrobić i to szybko.
Zaraz mnie trafią i Bóg wie, co zrobią. Zrobiłam pierwszą rzecz, jaka przyszła
mi do głowy.
- Deappararum - szepnęłam i nakreśliłam małe koło
skierowane w górę. Moja postać natychmiast zniknęła wypuszczając kilka baniek
mydlanych. Zaklęcie to było uczone dopiero na siódmym roku po psikusach, jakie
robili młodsi uczniowie. Godziny spędzone w bibliotece na coś się przydały.
- Mówiłem, by ją trzymać, durnie - krzyczał James. - Szybko, złapcie
ją.
Ja, nie czekając, pchnęłam drzwi i wybiegłam z tego pokoju. Za mną
rzucili się wszyscy poplecznicy Pottera. Musiałam przepchać się przez cały tłum
ludzi, którzy pijani nie wiedzieli, co się dzieje. Gdy wyszłam z imprezy
wciągnęłam zapach świeżego powietrza. Nie wiedziałam, co zrobić. Wiedziałam, że
będą myśleć, że pobiegłam do pokoju Krukonów po prefekta czy innych uczniów.
Mogłam też pójść po opiekuna domu. Muszę zrobić coś, czego się nie spodziewają.
Skręciłam w lewo i pobiegłam do końca korytarza. Zaczęłam się już pojawiać.
Zaklęcie działało bardzo krótko. Moja półprzezroczysta pięść zaczęła dobijać
się do mahoniowych drzwi. Moje serce biło jak szalone. Co się teraz działo z
Eleną? Co jeśli teraz torturują ją? Powinna ją teraz ratować.
Nie miałam dużo czasu do namysłu. Drzwi otworzyły się, a w świetle
różdżki zobaczyłam profesor Malfoy. Miała narzuconą szyfonową narzutkę, a na
głowie tysiące wałków. Na stopach miała różowe kapcie z piórkami. Gdyby
nie sytuacja, w jakiej się znalazłam pewnie wybuchłabym śmiechem.
- Co ty wyprawiasz o tej porze. - syknęła.
- Pani, profesor! James Potter torturuje moją przyjaciółkę!
- Co? Nie wygłupiaj się French - prychnęła. - Dziecko, jak ty
wyglądasz!
- To nieważne. Myśli Pani, że mam humor na wygłupy? Błagam, proszę mi
pomoc.
- Prowadź.
Pobiegłam tą samą drogą, co wcześniej. Nauczycielka w międzyczasie
mruczała zaklęcie, które pomogło jej się ubrać w bardziej stosowny strój. Po
chwili staliśmy przy drzwiach, lecz były zamknięte.
- Odsuń się - mruknęła i wycelowała różdżkę w drzwi. - Sesam
Materio.
Drzwi ustąpiły i wbiegliśmy do środka. Tłum pijanych uczniów uskakiwał
nam z drogi. Część próbowało uciec, ale pani Malfoy nie patrząc na drzwi
machnęła różdżką i natychmiast się zamknęły.
- Tutaj - wskazałam drogę do pokoju.
Siedziała tam tylko brunet z Gryffindoru pilnujący Eleny. Jej na
szczęście nic więcej się nie stało. Kamień spadł mi z serca.
Zabrałam się za rozwiązywanie jej.
- Gdzie jest Potter? - zagrzmiała profesorka.
- N-nie wiem, p-pani profesor - jąkał się przerażony. - Poszedł
szu-ukać Dz-dziwadła.
- Kogo?
- Jej - wskazał na mnie ręką.
- Idziesz ze mną. Wy również, jeśli oczywiście możecie. Wszyscy do
wielkiej sali - nikt nie chciał się wyłamać. - Ruszycie się wreszcie, czy
mam wezwać Czarnego Pana żeby was pospieszył?
Groźba podziałała natychmiast. Tłum ludzi wylał się w stronę wielkiej
sali.
- French, pójdziesz w stronę pokoju wspólnego Krukonów. My będziemy pół
kroku za tobą. Założę się o sto galeonów, że tam na ciebie czekają.
Szybkim krokiem wykonałam polecenie nauczycielki. W wieży Krukonów
serce zabiło mi szybciej. Oni gdzieś tutaj byli.
- Proszę, proszę, mamy cię - zawołał. - Incarcerous.
Wokół mojej talii i szyi zawiązał się gruby sznur. Odciął dostęp
powietrza. Odruchowo próbowałam zaczerpnąć go, ale nie mogłam. Palący ból
rozprzestrzenił się po moim ciele.
- Dość - krzyknęła dosadnie pani Malfoy.
Przerażeni uczniowie cofnęli się. Jednym ruchem różdżki uwolniła mnie z
morderczego uścisku. Wzięłam haust powietrza i zakasłałam. Popatrzyłam na nią.
Jej usta bezgłośnie ułożyły się w słowo przepraszam.
Śmiercożerczyni przeprasza?
- Wszyscy ze mną do dyrektora.
~~~:-:~~~
Mam nadzieję, że ten rozdział spodoba się wam lepiej niż poprzedni. Trochę drastycznie wyszło :D
Aniu, kochanie, wiedz, że pisałam go z myślą o tobie.
Zapraszam również tutaj: http://narcyza-i-lucjusz-learn-to-love-again.blogspot.com/
Młodsza Narcyza, która bierze udział w moim blogu :)
Do zobaczenia :)
ღ